czwartek, 24 grudnia 2015

Na jakie dodatki do żywności powinniśmy uważać?

Natknęłam się ostatnio na artykuł w formie wywiadu z pewną panią dietetyk.
Nie chcę w tym poście nikogo hejtować i mam nadzieję, że nie zostanę tak odebrana. Ja rozumiem, że każdy w Internecie ma prawo do wyrażania swoich opinii, zwłaszcza osoby, które skończyły specjalistyczne studia. Tylko dlaczego niektórzy wypisują rzeczy, które są ich subiektywnymi poglądami i są sprzeczne z aktualnymi badaniami?



Konkretnie chodzi mi o ten artykuł: http://www.kompasnazycie.pl/dieta/105/na-jakie-dodatki-do-zywnosci-powinnismy-uwazacNaprawdę nie chciałam cytować, ale nie widzę innego sposobu skomentowania tych rewelacji.

Zaczyna się niewinnie:
"Gdybyśmy zakazali stosowania dodatków do żywności, to na sklepowych półkach zostałby tylko ocet, świeże warzywa i owoce. Przemysł spożywczy nie może już istnieć bez konserwantów, barwników, aromatów, przeciwutleniaczy i innych tego rodzaju substancji."


Prawda. Dalej jest już tylko gorzej, ponieważ do głosu dochodzi pani dietetyk:
"Dodatki do żywności niekorzystnie oddziałują na organizm, szczególnie dzieci i młodych osób. Wywołując choroby dietozależne, alergie i nietolerancje pokarmowe, osłabiają układ immunologiczny, jak również spowalniają rozwój u dzieci i zmniejszają efektywność pracy umysłowej dorosłych."


Poproszę wiarygodne i poprawne metodologicznie badania, które by to potwierdziły. Gdyby takie badania istniały, dany dodatek nie zostałby dopuszczony lub byłby wycofany, tak jak się kilkakrotnie już zdarzało z niektórymi barwnikami. Skoro dany dodatek jest prawnie dopuszczony, dlaczego mamy to kwestionować? Owszem, zdarzają się przypadki alergii, ale to tak samo jakby powiedzieć, że orzeszki ziemne lub soja niekorzystnie oddziałują na organizm, bo powodują alergie - powodują, ale u niektórych osób, co nie znaczy, że nikt nie może jeść tych produktów.
"Jednak producenci przekonują, że wszystkie dodatki do żywności dopuszczone do obrotu są przebadane i dodawane w małych ilościach, więc są bezpieczne dla naszego zdrowia. "

Zgodnie z obecnym stanem wiedzy są bezpieczne. Amen.
"- Badania, owszem, są, ale określają maksymalną dawkę szkodliwą danego dodatku. Nie biorą natomiast pod uwagę pozostałych dodatków do żywności, ich kumulacji w organizmie i w ogóle ogólnego stanu organizmu, a przecież osoby chore, podatne na alergie, będą bardziej wrażliwe na "chemię"."

Aż trudno mi uwierzyć, że osoba po studiach, jakby nie patrzeć biologiczno-chemicznych, określa dodatki do żywności mianem chemii. Witamina C to chemia, białka i tłuszcze to chemia, woda to chemia. Całe nasze ciało to chemia. Wszyscy umrzemy.

A co do maksymalnej szkodliwej dawki - badania toksykologiczne są tak prowadzone, że naprawdę ciężko byłoby przekroczyć dopuszczalne dzienne limity spożycia. W ustalaniu takich limitów zakłada się bardzo duży margines bezpieczeństwa. Chyba, że ktoś z uporem maniaka będzie zajadał się glutaminianem posypanym barwnikami i benzoesanem sodu.

Nie zachęcam do uwielbienia dla dodatków do żywności (nikt mnie też nie opłacił, żeby była jasność), ale nie popadajmy w skrajności. Nowotwory przed którymi ostrzega artykuł mają bardzo zróżnicowane podłoże i o wiele bardziej szkodzi nam np. kadm, który staje się coraz poważniejszym zanieczyszczeniem środowiska.

Później pojawia się mój ulubiony przykład straszenia glutaminianem:
"glutaminian sodu może powodować bóle głowy, przyspieszone bicie serca, nudności, pogorszenie wzroku, bezsenność i otyłość."
Glutaminian to naturalny aminokwas, który występuje w nabiale, mięsie, rybach, warzywach. Organizm ludzki też produkuje glutaminian, który ma znaczenie w wielu procesach metabolicznych. Glutaminian zawiera 3 razy mnie sodu niż sól kuchenna. A co najważniejsze, oprócz pewnej grupy osób, która ma nadwrażliwość na ten składnik, nie potwierdzono żadnych skutków ubocznych. Ciekawostka: mleko kobiece zawiera 10 razy więcej glutaminianu niż mleko krowie.

A na sam koniec pozostawiam Wam wisienkę na torcie:
" Jak więc wybierać produkty w sklepie, by ograniczyć spożycie "chemii"? 

Najbezpieczniej sięgać po produkty ekologiczne: mięsa, jaja, nieprzetworzony nabiał, najlepiej prosto od dostawcy, czyli hodowcy, rolnika. Wiem, że jest to trudne, szczególnie dla mieszkańców dużych miast i osób z ograniczonym budżetem. Warto więc wybierać te produkty, które zawierają dodatki, co do których mamy pewność, że są nieszkodliwe dla zdrowia."
Bardzo chętnie zapoznam się z jajami, które posiadają dodatki do żywności (może barwniki?). Jeżeli wiecie, o co chodziło pani dietetyk w tym akapicie, dajcie znać w komentarzu, bo może coś mi umknęło, też popełniam błędy.

I których dodatków wg pani możemy być pewni, skoro kwestionujemy z miejsca dopuszczenie ich przez prawo?

Szczerze? Wstydziłabym się podpisać pod takim artykułem, co gorsza na stronie pod patronatem Ministerstwa Zdrowia.

Pozdrawiam i Wesołych Świąt! :) nie dajmy się zwariować.