1. Część pierwsza
2. Część druga
3. Tutaj ogólnie o witaminie D i ryzyku niedoboru
Dlaczego znowu wzięłam się za ten temat? Ano dlatego, że moje wnioski z poprzedniego posta wymagają małego update'u. Poprzednio, po ponad dwóch tygodniach zażywania witaminy D, nie zauważyłam pozytywnego wpływu na odporność. Natomiast dziś (tj. po około 2,5 miesiąca regularnego stosowania) dotarło do mnie, że przetrwałam cudem wczesnowiosenny sezon grypowy. Mimo, że wszędzie otaczały mnie przeziębione osoby, udało mi się kilka razy pokonać pierwsze symptomy, które zauważałam u siebie. Czy jest to zasługa dużych dawek witaminy C, którą mimo marnych dowodów na podnoszenie odporności zawsze i tak biorę? (z wiarą, że mi pomaga). Wątpię. I bardziej przypisuję te zasługi witaminie D.
Podsumowując mój bardzo niepoprawny metodologicznie "eksperyment": uważam, że zwiększona odporność wynika z faktu zażywania witaminy D. Pozostałe pozytywne efekty są trudne do wychwycenia, ponieważ są mało specyficzne. To nie jest witamina, której niedobór powoduje konkretne i charakterystyczne objawy, jak np. zmiany skórne w przypadku witamin z grupy B. Dlatego wciąż jestem zdania, że warto ją zażywać i przekonać się na sobie.
Na koniec chciałabym uzupełnić, że zamiast suplementów z witaminą D, równie dobrze możemy spożywać tran (jeśli ktoś lubi... Oczywiście jest także tran w kapsułkach - dlaczego nie było go jak byłam dzieckiem?). Jedyne co zauważyłam, to mniejszą zawartość witaminy D w tranie niż w suplementach wit. D. Z tego co się orientuję, największą zawartość wit. D posiada tran Möller’s w ilości 10 µg. Natomiast zażywanie tranu zapewnia nam oprócz witaminy D, również witaminę E i kwasy omega-3 pochodzące z ryb.